Byłem ofiarą agresywnego marketingu

Ten wpis jest częścią mojego starego bloga, prowadzonego w latach 2005-2007 pod adresem dragonee.jogger.pl. Został on zachowany w celach archiwizacyjnych i niekoniecznie reprezentuje moje bieżące stanowisko na dany temat.

Reklama, którą mi perswadowano w moim mniemaniu była bardzo skuteczna. Bo może z jej powodu, a może z powodu mojej jakiejś wewnętrznej słabości, zacząłem się zastanawiać nad wyborem produktu, który mi promowano. Totalna magia. Okazało się, że parę sztuczek zastosowanych w odpowiednim momencie zachwiało podstawami, które uważałem za dość stabilne.

A jak zaczęła się ta magia? W bardzo prosty sposób – przyszła czarodziejka i zaczęła czarować. Było to całkowicie zwyczajne – wyglądało praktycznie tak samo, jak rozdawanie materiałów promocyjnych. Na dodatek działo się to w supermarkecie, więc ciężko było mi się dziwić takim zachowaniem. Ale… wtedy zaczęła się rozmowa.

Celem rozmowy było oczywiście wytworzenie we mnie potrzeby nabycia produktu, w tym wypadku kosmetyków. Zostało to zrealizowane w przewrotny dla mnie sposób. Przewrotny, bo pierwszy raz spotkałem się z czymś takim twarzą w twarz. 🙂 Niezwykle prosta prowokacja – czarodziejka poprosiła mnie o potrzymanie produktu, podczas gdy sama zaczęła mnie czarować. Uprzejmie się zgodziłem i zacząłęm słuchać.

Przezentacja jednego produktu, prezentacja kolejnego produktu, poszczególne produkty były wcierane w moją skórę, co miało pobudzić więcej, niż jeden zmysł. Wszystko ładnie skomponowane. Oczywiście, stosik produktów w moich rękach rósł i rósł, co było doskonale przemyślane. Poszczególne pudełeczka były dosłownie wciskane w moje ręce.

Alarm w mojej głowie obudziło celowe, lecz dość niefortunne stwierdzenie – `może Pan mieć to, to i to’. Chwila, skoro już mam, to czemu dopiero mogę mieć? Spytałem, gdzież jest ten haczyk i okazało się, że te wszystkie produkty nie są darmowe, należy zapłacić pewną promocyjną cenę i dopiero wtedy można je wszystkie otrzymać. Podczas tego wyjaśniania, wszystkie te produkty wylądowały w torbie, która (wraz z dodatkowym bonem) została po raz kolejny wepchnięta w moje ręce.

Nowe, lepsze życie po promocyjnej cenie… Kurczę, przyznam się szczerze, że faktycznie zacząłem się zastanawiać, czy cały zestaw pudełeczek z pachnidłami będzie mi potrzebny. To świadczy na korzyść tejże kampanii. A że na dodatek czrodziejka okazała się miłą osobą (oraz dobrze wyuczoną w technikach perswazji), to doszło do tego, że przez chwilę walczyłem ze sobą o podjęcie decyzji.

Instynkt samozachowawczy zwyciężył. :]

Szkoda, że nie mam na tyle wyćwiczonego mózgu, żeby jednocześnie rejestrować przebieg rozmowy, analizować poszczególne fragmenty i wyciągać wnioski w trybie rzeczywistym. Może kiedyś się tego nauczę. Teraz niestety, z całej rozmowy zostały mi tylko emocje. 😉

Kampania, nie mam pojęcia, przez kogo organizowana, realizowana jest dla Beauty Cosmetics. Być może okażę się ignorantem, ale jeszcze nigdy nie słyszałem tej nazwy. Wnioskuję, że jakaś młoda firma, bądź że niszowa.

2 komentarze
  1. 26 czerwca, 2007
  2. 26 czerwca, 2007

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *