Nazywam się TROJAN.HTTP.A. Znajduję się właśnie na maszynie o adresie internetowym… A zresztą, nie jest to ważne. Ważne jest to, że rajem dla mnie stało się masowe rozpoczęcie korzystania z IPv6, dzięki czemu stały adres mogła mieć każda maszyna, z czego skwapliwie korzystano.
Jestem bardzo sprytną konstrukcją. Powielam się, przy czym sam pamiętam tylko adres mojego ojca i synów, oraz tych krewnych, którzy usiłowali wprowadzić się na tą samą maszynę, co ja. Tworzymy dużą sieć i dość często wymieniamy się różnymi danymi.
Po zrzucie w okolicy RAMu, rozstawiam polowy serwer HTTP. I w ten sposób kontaktuję się z moimi pobratymcami. Następnie, rejestruję darmową domenę w jednym z pięćdziesięciu kilku usługodawców, do których obsługi zostałem przystosowany. Następnie, kopiuję kilka kilobajtów tekstu określonych licencją Creative Commons i co pewien czas dodaję nowe linki do różnych stron mojego Pana. Czasami też dołożę nowy tekst, aby strona nie wydawała się martwa.
W ten sposób wszyscy pozycjonujemy strony naszego Pana. Staramy się zachować cicho, aby nikt nie dojrzał naszej działalności. Jeśli zostaniemy pokierowani z odpowiednią precyzją, to wykonamy swoją pracę bez zwrócenia uwagi. Potrzebny jest tylko odpowiedni czas.