Cała prawda o -ciekach pamięci

Ten wpis jest częścią mojego starego bloga, prowadzonego w latach 2005-2007 pod adresem dragonee.jogger.pl. Został on zachowany w celach archiwizacyjnych i niekoniecznie reprezentuje moje bieżące stanowisko na dany temat.

-cieki pamięci powstają zanim obudzisz się na dobre. Niby jesteś świadomy, jednak coś nie pasuje – ten świat nie do końca logicznym się wydaje. Poprzedniego dnia, rozważając masowo aspekty działania kodu, który nie został skończony i nocą nie dawał zapomnieć o sobie (np. podsuwając nowe pomysły bądź lawinowo narastające problemy) wszystko było takie jasne – tu zero, tam jeden, jeśli a to b, jeśli nie, to a jest be.

Nastała noc pełna walk o nowe idee, po czym przyszedł spokój i czas wyciszenia umysłu. Następnie umysł się rozbudził znów i zaczął sobie żartować z działań pamiętnego wczoraj, które to powtarza się każdego kolejnego dnia.

W tym to momencie właśnie powstają -cieki pamięci. Aby dogłębniej wytłumaczyć czym są, należy zanalizować przebieg działania biologicznego serwera programisty.

Serwer ten próbuje, bez udziału pomocników rozważyć wszystkie możliwe przypadki działające na dany kod. Nie oszukujmy się, nie jest on idealny, połowa zdarzeń to dobry wynik. Serwer ten spełnia więc rolę i komputera, i użytkownika. Musi przy tym przechowywać końską dawkę zmiennych, stałych, działań użytkownika – także tych niezbyt legalnych i odpowiedzi programu. Następnie układa to w graf, najczęściej przyjmujący formę drzewka (bądź lasu, jeśli punktów wyjścia jest wiele). Ot, rozgałęzienie, rozgałęzienie, gałązki, liście, wróbelek, chmurki i słoneczko do kompletu.

Tak przygotowani domyślamy się już, czym są -cieki pamięci. Gdy zaczynamy rysować drzewo od wróbelka, albo gałązki od liści, natrafiając na dowolny problem, fragmenty kodu, które gdzieś tam trzymają się razem, zaczynają pływać bezładnie po umyśle. Wraz z nimi nasz wróbelek, nieistniejące drzewo, kilka liści i tym podobne. Tworzy to kolaż podobny do dzieła malarza pokojowego w niewietrzonym pomieszczeniu bądź muzyka komponującego swe symfonie po trzecim pod budką w typowym średniej wielkości mieście.

Ale nie powiem, żeby to nie było przyjemne.

5 komentarzy
  1. 26 grudnia, 2005
  2. 26 grudnia, 2005
  3. 26 grudnia, 2005
  4. 26 grudnia, 2005
  5. 26 grudnia, 2005

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *