O własnej teorii Sztucznej Inteligencji

Ten wpis jest częścią mojego starego bloga, prowadzonego w latach 2005-2007 pod adresem dragonee.jogger.pl. Został on zachowany w celach archiwizacyjnych i niekoniecznie reprezentuje moje bieżące stanowisko na dany temat.

Pomysł ten pojawił się już pewien czas temu w mojej głowie. Zawierać będzie pewne uproszczenia, chociażby ze względu na stan dzisiejszej wiedzy o strukturze umysłu, a dodatkowym ograniczeniem jest też moja wiedza, która z wiedzą wszystkich badaczy, choć niewielką, również nie może się równać. Inspiracje są dwie – najpierw kilka z trudem przeczytanych stron wstępu do Summy Technologiae Lema, a ostatnio nowy wynalazek konstruktorów mikroelementów (teraz już nanoelementów), cząsteczka poddająca się kontrolowanej polaryzacji o wielkości 1,5 nanometra.

Wracając do pierwszej inspiracji, mogę śmiało stwierdzić, że daje wiele do myślenia. Dokładnego cytatu tu nie przytoczę, ale rzecz sprowadzała się do faktu, że Natura stworzyła nas rozumnymi (oczywiście drogą doboru naturalnego), ponieważ dawało nam to największe przystosowanie do życia w środowisku. Można więc przykładowo dojść do wniosku, że możliwość podejmowania świadomych decyzji zależała np. od powtarzających się co pewien czas zlodowaceń. Ze względu na brak innych atrybutów, które dawałyby nam przewagę nad mniejszymi zwerzętami (chociażby szybkość, siła, czy też możliwość widzenia nocą), wszystko musieliśmy wypracować z pomocą naszego umysłu. Najprawdopodobniej, obok nas znajdowało się wiele innych, mniej, lub bardziej rozwiniętych małpoludów, którzy nie przetrwali panujących warunków, co skończyło się podziałem na małpy i ludzi.

Przyjmując to za aksjomat, możemy zaobserwować dwie rzeczy – aby rozwinąć świadomość, potrzeba możliwości jej zaistnienia, oraz przyczyny, dla której powstanie.

Teraz mała dygresja – skoro tak, to gdy dojdziemy do poziomu, gdzie każdy będzie miał jedzenie i zabawki (w dowolnym pojmowaniu tego słowa) na wyciągnięcie ręki, okaże się, że świadomość przestanie nam być potrzebna, i może wreszcie staniemy się łagodnym bydłem.

Zastanówmy się teraz nad podstawową, fizyczną budową mózgu. Jakby nie patrzeć, jest to bardzo pojemna pamięć, która posiada możliwość łączenia różnych relacji ze sobą. Pamięć ta ma możliwość przyjmowania sygnałów oraz, korzystając z relacji, kojarzenia faktów z nimi powiązanych, a następnie zwracania odpowiednich sygnałów, tym razem odpowiadających za reakcję.

Pamięć jest podzielona na kilka sektorów – pierwszy zawiera elementarne odruchy i jest najniższym jej typem. Drugi, najmniej poznany, to podświadomość, a trzeci to świadomość. I tutaj można przyrównać do niej (generalizując, oczywiście) system operacyjny, gdzie nie musisz wiedzieć nic o poszczególnych elementach składających się na komputer, by go użytkować.

Jedną z rzeczy, którą posiadamy, to automatyczne usuwanie bądź degradowanie niepotrzebnych wiadomości – wnioskuję, że bez tego, w wieku kilkudziesięciu lat potrzebowalibyśmy bardzo długiego czasu, aby przekopać się przez wszystkie informacje związane z czymś, by dotrzeć do jednej informacji, której potrzebujemy.

Nieznana jest nam natomiast szybkość i pojemność mózgu. Niewiadomo, czy gdyby spiąć odpowiednio wszyskie komputery na świecie w jedną, odpowiednią sieć, mogłyby one konkurować z pojedynczym mózgiem. Wiadome są nam natomiast pewne testy wydajnościowe – np. możliwość odtwarzania całych filmów we wspomnieniach w mgnieniu oka, czy też pamiętanie muzyki, obrazowy język programowania, którym posugłujemy się tylko w wyobraźni, nie mogąć znaleźć odpowiedniego sposobu komunikacji z innymi, by móc prekazać tak wielkie dane.

Pomyślmy sobie teraz o przykładowym obiekcie sztucznej inteligencji. Możemy postawić sobie pewną dość logiczną tezę: aby jego umysł działał poprawnie, poszczególne jego elementy powinny być jak najbliżej siebie. Aby brzmiało to ładnie, można założyć, że bez odpowiedniego współczynnika gęstości pamięci: cośtamBajt/cm3, nie możemy marzyć o stworzeniu działającej SI. Dlatego właśnie, odkrycie tak małego elementu konstrukcyjnego, jak wyżej wspommniany uważam za duże osiągnięcie idące w tym kierunku.

Oczywiście, im więcej sygnałów dochodzących do niego, tym szybciej się nasz obiekt nauczy je rozpoznawać. Zauważmy, że dziecko uczy się używać samego mózgu i narządów zmysłu w ciągu kilku lat, więc po maszynie nie można wymagać, że od razu uzna wszystko za naturalne.

Jak to dziecko poznaje właściwą metodę np. widzenia? Korzystając z innych zmysłów, które są prostsze, a pozwolą mu dotknąć obiekt. Jest to dość skomplikowane (bo trzeba przyjąć fakt, iż wszelkie wytwarzanie się relacji w mózgu poza zmianami, które odczuwamy wywołuje rekursywne zmiany w wielu innych sektorach pamięci, które są o wiele subtelniejsze, a skutkują przypominaniem sobie czegoś zupełnie niezwiązanego z tematem, gdy zastanawiamy się nad nim), ale ogólnie sprowadza się do wylosowania pewnej grupy możliwości, testowania po kolei metodą prób i błędów wyników, póki nie dadzą wszystkie jednolitego odczytu. Można przypuszczać, że gdyby nie pozwolić mu się ruszać i obracać głowy podczas rozwoju, miałoby kłopoty z poprawnym rozpoznawaniem sygnałów płynących ze zmysłów.

A uczucia? Jeśli przyjąć je za wywoływane sygnałami wychodzącymi wstrzykiwane neuroprzekaźniki do organizmu, i to jesteśmy w stanie zasymulować naszej maszynie, wprowadzając systemy wykonawcze, które będą mogły np. polepszyć działanie całego układu, kiedy dostarczany jest odpowiedni sygnał. Oczywiście, obiekt nie może mieć bezpośredniego dostępu do tego. Z pewnym czasem nauczy się, że wykonując odpowiednie czynności czuje się lepiej. Więc zacznie je robić znowu. Niezwykle proste, ale przecież budowanie układów przystosowujących się polega tylko na określeniu pewnych prostych założeń.

Wniosek – gdy poznamy dogłębnie budowę naszego umysłu, wtedy prawdopodobnie stworzenie odpowiednika człowieka nie będzie zbyt trudne. Inna sprawa, czy poznanie własnego umysłu mieści się w jego zasięgu?

A pytaniem dnia jest – czy robot będzie mógł osiągnąć telepatię?

Odpowiedź jest taka sama – gdy dowiemy się, czym jest telepatia, to będziemy mogli chociaż spróbować ją naśladować.

4 komentarze
  1. 13 sierpnia, 2006
  2. 13 sierpnia, 2006
  3. 13 sierpnia, 2006
  4. 13 sierpnia, 2006

Skomentuj mcv Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *