Na stronie i blogu README miej

Ten wpis jest częścią mojego starego bloga, prowadzonego w latach 2005-2007 pod adresem dragonee.jogger.pl. Został on zachowany w celach archiwizacyjnych i niekoniecznie reprezentuje moje bieżące stanowisko na dany temat.

Natchnęło mnie i obejrzałem kilka nowych joggerów. Mają już ze dwa wpisy, więc jest co czytać. 😉

Przy okazji zauważyłem pewną prawidłowość, o której jest ten wpis. A mianowicie brak zapewnionej informacji o tym, co taki blog będzie sobą reprezentować.

Ten problem można rozszerzyć do każdej strony internetowej. Musimy pamiętać, że aby zjeść owada, drapieżnik musi go zwabić. I w ten sam sposób autor strony internetowej musi uwić sobie swój kawałek sieci, żeby czytający chętnie się do niej przyklejali.

Należy założyć, że trafiając na stronę X, czytający nie ma żadnego rozeznania w tym, co się tam znajduje, znajdowało, czy też będzie znajdować. A autor powinien mu zapewnić swoiste README. Leżące w dobrze widocznym miejscu, aby czytający nie tracił czasu na szukanie. Dobrze, gdyby nie było większe, niż dwadzieścia, trzydzieści słów. W końcu stały czytelnik nie chce się przebijać przez wielki nagłówek, aby dotrzeć do treści.

Nikt nie broni, aby w tym malutkim README zawrzeć link do czegoś większego – strony z informacjami o autorze/stronie. W ten sposób będzie można zapewnić komfortowe rozwiązanie i dla tych, którzy przybyli tu pierwszy raz, i dla tych, którzy przyklejeni oczekują na schrupanie. Z drugiej strony nie wolno zostawiać samego linka, bo i tak nikt nie zada sobie tyle trudu, aby kliknąć i poczekać, aż nowa strona się załaduje.

I jeszcze drobna uwaga dla bloggerów – zostawianie informacji o treści bloga w pierwszym wpisie generalnie nie jest dobrym pomysł. Jeśli uważasz, że każdy nowy czytelnik będzie z chęcią do niego zaglądał z własnej woli, to masz zbyt wielkie mniemanie o sobie. A ci, którzy mogą sobie na coś takiego pozwolić, zazwyczaj i tak mają krótkie README gdzieś w widocznym miejscu.

4 komentarze
  1. 30 grudnia, 2006
  2. 30 grudnia, 2006
  3. 30 grudnia, 2006
  4. 30 grudnia, 2006

Skomentuj Michał Górny Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *