Tagan TG330-U01

Ten wpis jest częścią mojego starego bloga, prowadzonego w latach 2005-2007 pod adresem dragonee.jogger.pl. Został on zachowany w celach archiwizacyjnych i niekoniecznie reprezentuje moje bieżące stanowisko na dany temat.

Od jakiegoś czasu sprawdza się dobrze w moim komputerze. Wreszcie zebrałem swoje siły by dokonać wielkiego czynu recenzji tego zacnego sprzętu.

W tym momencie powinienem nieco rozreklamować mojego kontrahenta z Allegro – firmę Ejama, której pracownicy zachowują się bardzo przyzwoicie, porównawszy z poziomem typowego Allegrowicza. Z czystym sumieniem mogę polecić tą firmę wszystkim, chcącym kupić akcesoria komputerowe.

Wracając do głównego wątku – już podaję przyczynę, dlaczego zdecydowałem się na wymianę zasilacza. Otóż w starym zatarł się wiatrak. Zatarł się i nie było żadnego problemu, aby go wymienić. Problem pojawił się, kiedy zacząłem czytać ranking uszkodzonych zasilaczy na elektrodzie.

Okazało się, że zasilacz mój jest na liście niebezpiecznych, które przy uszkodzeniu potrafią podać 40V na wyjściu pięciowoltowym. Chociaż model ten wytrzymał bez problemu pięć lat, a zatarcie wiatraka było właściwie niczym, zacząłem rozglądać się za innym modelem. Nie mam zamiaru ryzykować utratę mojego drogocennego sprzętu. W końcu lilium wytrzymała już ze mną tak wiele czasu – niedługo będzie jedna trzecia życia.

Wybór był pomiędzy dwoma typami modeli – firmą Chieftec i Tagan. O wyborze tego drugiego prawdopodobnie zadecydowała porównywalna cena na Allegro, nieco większa moc, dwa wentylatory i… walor estetyczny. No cóż, całość faktycznie wyglądała na zdjęciach bardzo ładnie.

Po przeprowadzeniu aukcji i przysłaniu paczki wartej około dwieście złotych, postanowiłem uwiecznić zawartość pudełka za pomocą mojej kamerki internetowej.

Pudełko
Zasilacz
Kable
Śrubki
Pozostałe zdjęcia.

Zasilacz okazał się znacznie cięższy, niż jego poprzednik. Zawdzięcza to kondensatorom elektrolitycznym, zamontowanym na wyjściach dla stabilizacji napięcia podczas nagłych zmian obciążenia układu. Kondensatory są niemałe, z tego, co mgliście pamiętam z instrukcji, te zamontowane na wyjściach 5V i 12V mają po 16000µF bądź 20000µF, pozostałe – proporcjonalnie mniej, w zależności od mocy poszczególnej linii.

Urządzenie prawie wpasowało się w obudowę – radiator jest nieco wypukły i skręcone odstaje na dwa, trzy milimetry od tylnej ściany.

Dość wygodne są kable spięte paskami zaciskowymi i rzepami – nie ruszają się, a i chłodzenie w tym przypadku jest nieco większe. Na nieużywane końcówki można nasadzić plastikowe zaślepki – poza czteropinowym rozszerzeniem dwudziestopinowego moleksa do płyty głównej; nie jest u mnie potrzebne, a żadnej zaślepki dla niego nie znalazłem. Masy także nie skręcałem z obudową, nie uznałem tego za konieczność.

2xSATA; 6xATAMolex; 1×20(24)pin Molex (płyta główna); 2x(Mini?)ATAMolex (stacja dyskietek) zadowolą każdego, kto ma kilkuletni już sprzęt. Warto wspomnieć także o aktywnym PFC, zwiększającym wydajność zasilacza.

Twórcy chwalą się niskim poziomem hałasu – 20dB do ok 60% pobieranej mocy, a potem liniowo rosnące do 28dB. Nigdy nie byłem poza tą granicą, a wiatraki, jeśli zmieniają swą prędkość, to różnica ta jest niesłyszalna.

Na początku przetwornica piszczała na częstotliwości ok. 17kHz, po tygodniu przestała. Podobnie z temperaturą. Przez pierwsze kilka dni obudowa zasilacza była gorąca, teraz jest tylko o kilka stopni cieplejsza od otoczenia. Możliwe, że miało to także coś wspólnego z sierpniowymi upałami.

Jestem zadowolony. Wiem, że nie wydałem pieniędzy na marne.

Tags:
4 komentarze
  1. 22 września, 2006
  2. 22 września, 2006
  3. 23 września, 2006
  4. 7 stycznia, 2007

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *