Pozostając w klimacie postapokaliptycznym

Ten wpis jest częścią mojego starego bloga, prowadzonego w latach 2005-2007 pod adresem dragonee.jogger.pl. Został on zachowany w celach archiwizacyjnych i niekoniecznie reprezentuje moje bieżące stanowisko na dany temat.

Po przeczytaniu całej Kantyczki dla Leibowitza (o której to pisałem w poprzedniej notce i której zakończenie było dość zaskakujące oraz ciekawsze niż dwie pierwsze części) postanowiłem zagrać w Fallouta. Prawdę mówiąc, to lubię bardzo RPG, mimo to nie grałem nigdy w tego klasyka gatunku. Ale teraz mam szansę to nadrobić.

Przeczytałem wymaganą sprzętową konfigurację. P90/32MB przy moim notebooku P200/64MB powinien spokojnie śmigać. Nie byłem (i nadal nie jestem) pewny karty graficznej. W sumie to nawet nie wiem, jaka leży w środku, a google nie chce mi się już odpalać.

Świadomy ewentualnośći braku możności uruchomienia gry, przystąpiłem do przygotowywania instalacji. Tak więc uruchomiłem lilium (mój pierwszy komputer), k3b na mdv i zrobiłem szybko obraz płyty, który po http przetransportowałem na hime, czyli notebooka. Niestety, nie mam żadnego napędu cd w nim i musiałem stosować te wszystkie wybiegi. Mimo, że to lan, średnia prędkość pobierania oscylowała w granicach 300kB/s, co daje cały obraz w 3*600s, czyli ok. pół godziny. Następnie za pomocą Daemon Tools, darmowych do użytku domowego, zamontowałem obraz i przeprowadziłem wiadomą czynność.

A teraz czeka mnie zgłębianie się w świat gry.

Tags:
6 komentarzy
  1. 13 listopada, 2005
  2. 13 listopada, 2005
  3. 13 listopada, 2005
  4. 13 listopada, 2005
  5. 13 listopada, 2005
  6. 13 listopada, 2005

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *